- żyć będę lat równe 20,
- odsiedzę, co najmniej rok w więzieniu,
- ożenię się (przez
sąd, tak przebiegle założyłem),- odsiedzę, co najmniej rok w więzieniu,
- i nie skalam rąk swych
delikatnych żadną pracą,
- głowy też nie skalam,
- w
kwestii pracy będę niepokalany (tak założyłem),
- poczęcia
potomstwa nie założyłem, bowiem nie wiedziałem, jak z płodnością
u mnie jest, albowiem mimo różnych takich tam zdarzeń żadna ze
znajomych gwałtownie nie przytyła.
Było jeszcze jedno
postanowienie - najważniejsze, które tak naprawdę jest przyczyną,
że wciąż to ten świat jest moim światem, a nie żaden inny,
czyli żaden po prostu.
Miałem, do owych równych 20 lat,
napisać najpiękniejsze, najwspanialsze, najniedościglejsze,
najbardziejwzruszające, najbardziejłzyperlące,
najbardziejsercewsztrzymujące opowiadanie na świecie.
Poczyniłem
starania.
Zapisałem
wiele zeszytów w kratkę piórem marki Pelikan, a potem i Parker, i
łez wiadra wylewałem sam, a i kilkoro innych eksperymentalnie
testowanych obiektów czytelniczych.
Wszystko daremnie i
bezcelowo.
Wszystko daremnie i bezskutecznie.
A Śmierć,
co moje postanowienia znała, krzątała się wokół mnie w
cierpliwym oczekiwaniu i dla przypomnienia, że jest, co jakiś czas
tego i owego, lub tą i ową zgarniała na pobocze sprzed moich oczu
i nigdy ich już nie widziałem więcej.
A opowiadania pisały
się ciurkiem i sączyły niczym krew z nosa, gdy przemęczenie spać
nie pozwalało, co tylko pozornie sprzecznością się wydaje, bo
tylko się wydaje.
Lecz, to tylko piękne opowiadania były,
tylko wspaniałe były, niedościgłe zaledwie były,
bardzowzruszające jedynie były, obficiełzyperlące tylko były,
sercewstrzymujące tylko były.
Do spalenia, więc jedynie się
nadawały.
Nie były tym, czym być miały - najpiękniejszym,
jedynym opowiadaniem na świecie, po którego napisaniu, ja umarłbym
z zachwytu niepojętego.
Bo
taka miała być ta moja śmierć w równym 20 roku życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz