poniedziałek, 27 maja 2019

Smutki tajemnicze


W zasmuceniu...
W zasmuceniu swym nieoczekiwanym patrzę w deszcz i oczy mnie bolą. Tylko oczy - nie tam żadne serce, czy dusza (tej nie mam).
Okno otworzyłem, by światu do dziupli wejście zrobić, ale tylko zapach deszczu mokry się wśliznął i owionął mnie smutkiem tajemniczym.
Nie lubię smutków tajemniczych, bo ból niosą a diagnozy choroby postawić się nie da.
Boli, doskwiera, a gdzie? Nie wiadomo i wydrapać nie można, i zedrzeć nie można, jak strupa, jak naskórka złuszczonego starością.
Smutek tajemniczy, bo deszcz pluszcze i przez okno otwarte smutki mokre napływają zapachem deszczu majowego, i w przestrzeń zadymioną mgłą wpatruję się bolącymi oczyma, bo przecież nie sercem ani duszą nawet (tej nie mam).
Myśl mnie dopada nagła, a może pamięć przeczytana, że świat się rodzi co chwilę nowy i niepowtarzalny w czyjeś głowie, i nie wiem, czy to myśl smutna, czy radosna, czy tylko tajemnicza.

A to tylko pewnie pozory i iluzje, jak to w deszczu...

wtorek, 21 maja 2019

Najpiękniejsze opowiadanie

Kiedyś, w mrocznych czasach młodości, gdy o śmierci - jak każdy młodzieniec - wiedziałem wszystko, a nic o życiu, podjąłem nieodwracalną decyzję, iż:
- żyć będę lat równe 20,
- odsiedzę, co najmniej rok w więzieniu,
- ożenię się (przez sąd, tak przebiegle założyłem),

- i nie skalam rąk swych delikatnych żadną pracą,
- głowy też nie skalam,
- w kwestii pracy będę niepokalany (tak założyłem),
- poczęcia potomstwa nie założyłem, bowiem nie wiedziałem, jak z płodnością u mnie jest, albowiem mimo różnych takich tam zdarzeń żadna ze znajomych gwałtownie nie przytyła.
Było jeszcze jedno postanowienie - najważniejsze, które tak naprawdę jest przyczyną, że wciąż to ten świat jest moim światem, a nie żaden inny, czyli żaden po prostu.
Miałem, do owych równych 20 lat, napisać najpiękniejsze, najwspanialsze, najniedościglejsze, najbardziejwzruszające, najbardziejłzyperlące, najbardziejsercewsztrzymujące opowiadanie na świecie.
Poczyniłem starania.

Zapisałem wiele zeszytów w kratkę piórem marki Pelikan, a potem i Parker, i łez wiadra wylewałem sam, a i kilkoro innych eksperymentalnie testowanych obiektów czytelniczych.
Wszystko daremnie i bezcelowo.

Wszystko daremnie i bezskutecznie.

A Śmierć, co moje postanowienia znała, krzątała się wokół mnie w cierpliwym oczekiwaniu i dla przypomnienia, że jest, co jakiś czas tego i owego, lub tą i ową zgarniała na pobocze sprzed moich oczu i nigdy ich już nie widziałem więcej.
A opowiadania pisały się ciurkiem i sączyły niczym krew z nosa, gdy przemęczenie spać nie pozwalało, co tylko pozornie sprzecznością się wydaje, bo tylko się wydaje.
Lecz, to tylko piękne opowiadania były, tylko wspaniałe były, niedościgłe zaledwie były, bardzowzruszające jedynie były, obficiełzyperlące tylko były, sercewstrzymujące tylko były.
Do spalenia, więc jedynie się nadawały. 
Nie były tym, czym być miały - najpiękniejszym, jedynym opowiadaniem na świecie, po którego napisaniu, ja umarłbym z zachwytu niepojętego.


Bo taka miała być ta moja śmierć w równym 20 roku życia.

wtorek, 14 maja 2019

Fiołek


- Ale ty jesteś piękny! - powiedziała przechodząc przez pokój od okna ku drzwiom i znikając za nimi.
W pokoju byłem tylko ja, a słowa były dobitne i precyzyjne. Ton głosu też nie pozostawiał wątpliwości. Uczucie aż buzowało prawdziwością przekazu.
Zamyśliłem się, bo w pokoju tylko ja byłem obecny i nikt inny nie mógł być adresatem owych, przenikających każde serce słów.
Niedowiarstwo jest jednak moją drugą naturą, bo innej (nawiasem mówiąc) nigdy nie miałem. Niedowiarstwo ograniczone -dodam - bo gdy słyszę pozytywne zdania o sobie, coś każe mi w nie wierzyć.
Ufny jestem taki, trzema słowami mówiąc.
Z niedowiarstwa jednak siadłem przed biurkiem (bo pokój miał w wyposażeniu biurko i inne jeszcze meble, ale nieistotne w tej historii), wyłożyłem i ustawiłem na jego blacie lusterko z podpórką, dla upewnienia się, że słowa zasłyszane są nie tylko prawdziwe (w co nie wątpiłem już po pierwszym zakołataniu serca), ale i uzasadnione, jak najbardziej.
Gruntownej analizie poddałem twarz swoją i głowę całą.
No, kształt ma doskonały,  bo już starożytni autorytatywnie stwierdzili, że doskonałość zawarta jest w kulistości. Była to myśl, która narzucała się z powodów optycznych. Głowa moja jest w swej kulistości doskonała i włosy nieliczne nie psują kształtu. Przy umiejętnym opuszczeniu brody w dół, podbródki (liczne ) nie narzucają swojej obecności. Czyli w kształcie uroda jest.
Oczy moje - analitycznie spojrzałem w samą ich głębię, ale wycofałem się szybko, bo dno blisko było, więc ta głębia nieprzesadna. 
Barwa - piwa jasnego pełnego, bo cokolwiek jakby z poranka jeszcze rozmyta. Czyli zamglona - nie kryję. Brwi, za to, krzaczaste, jak u Mefista samego i przy zmarszczeniu czoła, groźnym zejściem nad nosem wrażenie czynią... takie sobie, ale zawsze.
Nos, a owszem zmiennokształtny, jako to po przygodach, ale przecz to męska cecha i wstydu nie ma. 
Zmarszczki i podoczne cienie. To wszak oznaka doświadczenia a i wiedzy może jakiej tajemnej. No nie ma takiej, ale wizualnie to, kto wie...
Duch we mnie aż się rozpychał kiedy okazało się niezbicie, że piękny jestem i na zachwyt zasługuję, i skromność moja błędem jest, i wycofać z niej się muszę, jeśli prawda dla mnie wartością najwyższą .
Kiedy weszła i przeszła od drzwi do okna rzekłem niedbale.
- Masz rację, piękny jestem i doceniam twoją szczerość, a że doceniam możemy to jakoś przenieść na...
- Co !?????
Jej ekspresyjny ton nieco mnie zadziwił .
- No mówiłaś przed chwilą, że piękny jestem.
- Do kwiatka mówiłam, bucu! - wyrzekła zimno i pokazała mi malutką doniczkę, którą trzymała w dłoni. Maleńki w niej kwiatek.
To fiołek chyba był. 

Albo i fijoł zupełny.


środa, 8 maja 2019

Zmiana miejsca


I tak, w wieku 63-ech lat, po raz kolejny zmieniłem miejsce zamieszkania, i opuściłem dom rodzinny.
Na razie przyzwyczajam się do nowego miejsca i nowej sytuacji (z mojej perspektywy).
Wydaje się być dobrze.

A może, nawet, lepiej.