wtorek, 16 kwietnia 2019

Ograniczenie


Maria, kiedy odchodzi na zawsze, nie wymyśla pretekstów, nie udaje , że ważne i nieprzewidziane okoliczności zabierają ją z mojego życia.
Maria mówi tylko :
- Odchodzę, bo nie chcę już być z tobą i taką podjęłam decyzję. Masz prawo do płaczu. Ale twoje prawo do zmiany mojej decyzji jest ograniczone.
- Jak bardzo ograniczone? - pytam i korzystam z prawa do płaczu.
- Do zera.

- Odpowiada Maria i odchodzi, cicho zamykając drzwi.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Historia wyrwana z kontekstu

Popatrzyłem dziś na siebie bezstronnie i z obojętnością przechodnia, któremu nie zależy, kim, czym i dlaczego jestem, a już wcale, kim nie jestem, a mógłbym, a może i powinienem.
Przechodzień ma rację. Obecność na chodniku jest zbędna i przeszkadza innym, którzy idą, bo coś gdzieś jest do zrobienia, do załatwienia, a... i czekają na nich.
Trzeba zejść do opłotka swojego i drogi nie zastępować innym, bo to się jest, jak ten cymbał brzmiący: dźwięk, dźwięk i tylko dźwięk, a melodii żadnej.
Bez zapalczywości te myśli we mnie, bo z rozumu są i obserwacji wnikliwej, i wreszcie nieegzaltowane.

Sława ci i chwała... - Ktoś obiecywał niegdyś i rękę pomocną wyciągał, a odtrącona została. Słusznie, jak czas pokazał.

Bo życie dla sławy, tej sławy niewarte i lepiej mu bez niej.

Życie, to taka krótkotrwała przygoda i nie wiem, i nie rozumiem, czemu ma być taka zaplanowana, taka zorganizowana, i przewidywalna najlepiej. 

Diablo nieatrakcyjna się robi. Czemu więc wszyscy tak tęskniąc za niespodziewanym i nie wiadomo, czym blokują tak serca, by tylko wiadome i spodziewane się działo?

Bezstronnie, jak przechodzień, popatruję na siebie i staję, i iść dalej już mi się nie chcę, bo wiem, co za rogiem. Ba, wiem, co dalej, gdyż i na końcu świata już byłem, i nic tam, i nic to, bo Eklezjasta miał rację. A może, to nie on miał, tylko ten drugi, jeszcze mądrzejszy.

W jednej to księdze ksiąg wielu, więc bez znaczenia.
Pogodny to dzień, ten dzisiejszy, dreszczem zimnym przeszyć potrafił i serce zastopował, jak nagłe wtargnięcie pod zimny prysznic lub skok do jeziora. Umieranie miłe, bo słodko w ustach się robi i ciało ciężar traci, i nie z niska się ogląda, a z wyska (nie z wysoka, nie), i inaczej jest wszystko. 
Mądrzej, zrozumiale i przez zobojętnienie nie smutno, nie tragicznie. Bez zapalczywości i egzaltacji, z wypuszczonym powietrzem z oskrzeli (bowiem w płucach próżnia od dawna).

Moja to historia dnia jednego, wyrwana z kontekstu całego życia, które nie więcej warte od każdej jednej chwili - aż dziwne, że prawdziwe to stwierdzenie - jego trwania. 

środa, 3 kwietnia 2019

Ciało


W natchnieniu wielkim, ciało moje, o tobie pisać muszę.

Ciało moje, męko moja nieustająca i bólu mój nieprzemijający. 
Ty moje źródło trwogi i rozpaczy.
Ciało moje - źródło niegdysiejszych rozkoszy i obecny katafalk doznań.
Ciało moje - moja własność jedyna.
Skarb mój bezwartościowy, bo cenniejszego nic nie mam z rzeczy materialnych.
Niebogaty jestem, niebogaty.
Ciało moje, w zły zarząd ci przyszło popaść. 
Trzeba było, ciało moje, do duszy się jakiej przeszczepić, a nie ze mną ubożeć. 
Ciało moje, ty niedoskonałe.

Ciało moje ułomne.