-
Ale ty jesteś piękny! - powiedziała przechodząc przez pokój od
okna ku drzwiom i znikając za nimi.
W pokoju byłem tylko ja, a
słowa były dobitne i precyzyjne. Ton głosu też nie pozostawiał
wątpliwości. Uczucie aż buzowało prawdziwością
przekazu.
Zamyśliłem się, bo w pokoju tylko ja byłem obecny i nikt inny nie mógł być adresatem owych, przenikających każde serce słów.
Niedowiarstwo jest jednak moją drugą naturą, bo
innej (nawiasem mówiąc) nigdy nie miałem. Niedowiarstwo
ograniczone -dodam - bo gdy słyszę pozytywne zdania o sobie, coś
każe mi w nie wierzyć.Zamyśliłem się, bo w pokoju tylko ja byłem obecny i nikt inny nie mógł być adresatem owych, przenikających każde serce słów.
Ufny jestem taki, trzema słowami
mówiąc.
Z niedowiarstwa jednak siadłem przed biurkiem (bo
pokój miał w wyposażeniu biurko i inne jeszcze meble, ale
nieistotne w tej historii), wyłożyłem i ustawiłem na jego blacie
lusterko z podpórką, dla upewnienia się, że słowa zasłyszane są
nie tylko prawdziwe (w co nie wątpiłem już po pierwszym
zakołataniu serca), ale i uzasadnione, jak najbardziej.
Gruntownej
analizie poddałem twarz swoją i głowę całą.
No, kształt
ma doskonały, bo już starożytni autorytatywnie stwierdzili,
że doskonałość zawarta jest w kulistości. Była to myśl, która
narzucała się z powodów optycznych. Głowa moja jest w swej
kulistości doskonała i włosy nieliczne nie psują kształtu. Przy
umiejętnym opuszczeniu brody w dół, podbródki (liczne ) nie
narzucają swojej obecności. Czyli w kształcie uroda jest.
Oczy
moje - analitycznie spojrzałem w samą ich głębię, ale wycofałem
się szybko, bo dno blisko było, więc ta głębia nieprzesadna.
Barwa - piwa jasnego pełnego, bo cokolwiek jakby z poranka
jeszcze rozmyta. Czyli zamglona - nie kryję. Brwi, za to,
krzaczaste, jak u Mefista samego i przy zmarszczeniu czoła, groźnym
zejściem nad nosem wrażenie czynią... takie sobie, ale
zawsze.
Nos, a owszem zmiennokształtny, jako to po przygodach,
ale przecz to męska cecha i wstydu nie ma.
Zmarszczki i
podoczne cienie. To wszak oznaka doświadczenia a i wiedzy może
jakiej tajemnej. No nie ma takiej, ale wizualnie to, kto wie...
Duch
we mnie aż się rozpychał kiedy okazało się niezbicie, że piękny
jestem i na zachwyt zasługuję, i skromność moja błędem jest, i
wycofać z niej się muszę, jeśli prawda dla mnie wartością
najwyższą .
Kiedy weszła i przeszła od drzwi do okna rzekłem
niedbale.
- Masz rację, piękny jestem i doceniam twoją
szczerość, a że doceniam możemy to jakoś przenieść na...
-
Co !?????
Jej ekspresyjny ton nieco mnie zadziwił .
- No
mówiłaś przed chwilą, że piękny jestem.
- Do kwiatka
mówiłam, bucu! - wyrzekła zimno i pokazała mi malutką doniczkę,
którą trzymała w dłoni. Maleńki w niej kwiatek.
To fiołek
chyba był.
Albo i fijoł zupełny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz