Wielokrotnym
jestem przestępcą i po wyrokach uczciwie zasądzonych, choć za
zbrodnie nie popełnione.
Fakty były przeciwko mnie i to było
gorzej dla mnie, a nie, jak zwykle, gdy jest odwrotnie i źle jest
dla faktów.
Procedura zasądzania win moich uczciwa była, aż do bólu. Świadków przesłuchano dwóch, albo trzech, jak oznajmia pismo i na to pismo się zaklinających. Moich siedmiu, nie przesłuchano, ale oni niewiarygodni byli, bo nic nie widzieli z tego, co ja nie zrobiłem, a za co uczciwie mnie zasądzono.
Procedura zasądzania win moich uczciwa była, aż do bólu. Świadków przesłuchano dwóch, albo trzech, jak oznajmia pismo i na to pismo się zaklinających. Moich siedmiu, nie przesłuchano, ale oni niewiarygodni byli, bo nic nie widzieli z tego, co ja nie zrobiłem, a za co uczciwie mnie zasądzono.
Uczciwość
i sprawiedliwość tak mnie ujęła, że dłońmi twarz objąwszy,
pusty śmiech ukrywałem, by jej nie uchybić, bo mimo karalności,
praworządny obywatel ze mnie i sprawiedliwości kalać nie śmiem z
poszanowania.
Jednak, jakiś prawo-rządniejszy jeszcze ode mnie
obywatel, przez palce me rozcapierzone, mój śmiech pusty zobaczył,
mimo jego pustoty i dołożono mi czterdzieści dni za obrazę sądu
(co ze skruchą uznaję za słuszne ze wszech miar), jak na pustyni
postu, które jako jedyne przesiedziałem w areszcie, bo za inne
zbrodnie w zawiasach mi dano.
Tam wreszcie spotkałem
ludzi bez winy najmniejszej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz